----------
Komedia Paula Pörtnera, Szalone nożyczki figuruje podobno w księdze rekordów Guinnessa jako najdłużej grane przedstawienie (w USA już 30 lat). Skąd sukces tej, w sumie dość banalnej, historii kryminalnej? Ano z dwóch powodów:
Powód 1: Interaktywność. Widzowie współtworzą przedstawienie. Pomagają prowadzącemu śledztwo komisarzowi Policji w ustalaniu kolejności wydarzeń, kontrolują prawdziwość zeznań podejrzanych i ostatecznie decydują (przez głosowanie) kto jest winny popełnienia morderstwa.
Dzięki takiej formule spektaklu, jego scenariusz jest elastyczny. Mistrzem gry jest komisarz, a aktorzy prowadzą improwizowany dialog z publicznością. Naturalnie, to kobieca część widowni aktywniej uczestniczy w śledztwie, bezbłędnie wyłapując kłamstewka podejrzanych, przypierając (zwłaszcza mężczyzn) do muru, ale ostatecznie decydując, że zbrodni dokonała kobieta (tak było przynajmniej na spektaklu, który ja widziałem). Wszystko to bywa zabawne i choć w Szalonych nożyczkach dominuje humor przaśno-erotyczny, momentami nie da się nie zaśmiać.
Powód 2: Lokalny koloryt. W spektaklu granym w Bagateli, akcję ulokowano w Krakowie, co nieco ubarwiło historię. Co znamienne, największy nacisko położono na krakowskie antagonizmy - pomiędzy kibicami Wisły i Cracovii czy mieszkańcami dzielnic.
Doceniając powyższe walory, nie uważam jednak, żeby potencjalnie inne zakończenie spektaklu, warte było ponownego pójścia do Bagateli na Szalone nożyczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz