czwartek, 9 czerwca 2011

Dzienniki Kisiela

Dzienniki, Stefan Kisielewski, 1996

----------

Stefan Kisielewski prowadził dziennik od maja 1968 do roku 80. Od 74/75 pisywał coraz rzadziej, ale umyślił sobie, że dociągnie do lat dwunastu i cel swój zrealizował.

Do szuflady zaczął pisać z konieczności. Po wydarzeniach marcowych nie był drukowany (został nawet pobity przez "nieznanych sprawców"), a jako felietoniarskie zwierze nie chciał zrezygnować z relacjonowania tworzącej się historii. Zwłaszcza, że sam w niej uczestniczył.

Kisiel prowadził dziennik w swoim bezkopmpromisowym stylu - nie owijał w bawełnę, walił prosto w oczy (dodatkowo sprzyja temu prywatny z założenia charakter zapisków, choć od pewnego momentu zaczął rozważać ewentualny ich druk. Ale sposobu pisania nie zmienił).

"W Krakowie samochód zabił profesora Konstantego Grzybowskiego. Młodsi ode mnie (i gorzej pamiętający) uważają go za człowieka światłego i niezależnego, który z przekonaniem, ale i niezależnością poparł "socjalizm" - ja miałem go za koniunkturalnego wazeliniarza, perfidnego tchórza tudzież krakowskiego błazna, gotowego służyć wszelkim reżimom (...) Co zrobić z za dobrą pamięcią?!"

Kisiel (rocznik 1911) nie zmieniał opinii o ludziach (i nie krył się z tym) nawet po ich śmierci. A był świadkiem wielu pogrzebów (Jasienicy, Przybosia, de Gaulla, Wankowicza, Słonimskiego, Iwaszkiewicza, etc.).

Dzienniki to fascynująca mieszanka ciekawych (trudnych) czasów, imponującego życiorysu i ostrego pióra. Są w nich lokalne i międzynarodowe kryzysy (interwencja w Czechosłowacji, wojna w Wietnamie, wewnątrzpartyjne konflikty - aktywność moczarowców, grudzień 70). Kisiel opisuje międzynarodowy układ sił, nie ukrywając sympatii do USA, ani antypatii do lewicującej Francji ("Francja to kurwa"). Pasjami czytuje prasę i wyszydza lub bezsilnie psioczy na komunistyczne absurdy (od gospodarczych po kulturalne) oraz bezlitośnie dowala dziennikarzom-propagandzistom. Notuje i ocenia działalność opozycyjną (miał bardzo dobre zdanie na temat młodego Michnika) i emigracyjną (Miłosza, Tyrmanda, Księcia - Giedroycia i innych).  

Życie prywatne to, przede wszystkim, walka z cenzurą, walka o paszport, problemy materialne, krótko mówiąc, jak pisał,  życie w odbycie, czyli pamiętnik gówna. Pracować lubił poza duszną Warszawą (Sopot, Zakopane, Witów, Konstancin), najlepiej komponowało mu się lub pisało w spokoju. A w ramach relaksu spacerował, jeździł na rowerze, chodził po górach. Zawsze bacznie obserwujący.

Pojawiają się w jego zapiskach sprawy rodzinne (syn - Wacek, razem z Markiem Tomaszewskim, tworzył popularny fortepianowy duet), przyjaciele (Zygmunt Mycielski, Paweł Hertz, Henryk Krzeczkowski, Andrzej Micewski, Władysław Bartoszewski, Stanisław Stomma, Jerzy Turowicz) i niepoliczalna rzesza dalszych lub bliższych znajomych. Kisiel znał wszystkich, a wszyscy (i opozycja i nomenklatura) znali Kisiela.

24 lutego 71 roku pisał: "Podobno cechą wszelkich pamiętników jest to, że krytykuje się w nich wszystkich wokół, a wywyższa autora, czyli siebie. Tak dzieje się na przykład w modnych obecnie w Warszawie wojennych pamiętnikach Nałkowskiej. Czy i w tych zapiskach ja wychodzę na świetlaną postać? Hm. Staram się mało tu pisać o sobie, a może to źle, trzeba by zrobić samokrytykę, że staję się coraz bardziej zawistny (nawet w muzyce!), niechętny ludziom, stetryczały, leniwy, nierówny i - co najgorsze - niedobry dla wszystkich, nawet dla własnych dzieci. Do tego obrzydliwieję fizycznie i siódmego marca kończę sześćdziesiąt lat, co samo przez się jest ohydą. Nie bardzo umiem już siebie kochać, zazdroszczę pederastom, którzy to umieją doskonale"

Krytykowany często przez Kisielewskiego Wańkowicz wymyślił kiedyś slogan - Cukier krzepi. Parafrazując go, można powiedzieć, a Kisiel wciąga. Podczas, liczącej prawie tysiąc stron, lektury Dzienników można zżyć się z ich odbrązowionym bohaterem.

----------

wszystkie cytaty pochodzą z Dzienników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz