poniedziałek, 20 czerwca 2011

Ostatni lot flaminga - Mia Couto

Ostatni lot flaminga, Mia Couto, 2000

----------

Książka Mia Couto zaczyna się podobnie jak Blue Velvet Davida Lyncha, choć u mozambickiego pisarza odcięty fragment ciała jest znacznie bardziej spektakularny od tego, który porzucony został w trawie w filmie amerykańskiego reżysera.

"Oto nagi fakt: na samym środku drogi krajowej, przy wjeździe do miasteczka Tizangara pojawił się amputowany penis. Odcięte okazałe przyrodzenie."

Znalezisko to, okazuje się być wierzchołkiem (!) góry lodowej, zagadkowej historii z eksplodującymi żołnierzami ONZ, którą wyjaśnić ma przedstawiciel tej szacownej i słynącej ze skuteczności organizacji, Włoch Massimo Risi.

Tak zaczyna się sensacyjna intryga w wersji mozambickiej. Pełna afrykańskiej ludowości (czary i zjawy), afrykańskiej historii (od kolonializmu po wojnę domową), afrykańskiej państwowości (nepotyzm, korupcja, samowola). Intryga, w której prostytutka ma mądrość filozofa, staruszka ciało młódki, a drzewa, mogą służyć jako wieszak dla kości, bez których, jak wiadomo, lepiej się odpoczywa.

Ostatni lot flaminga to krótka, ale intrygująca książeczka, w której całkiem poważne tematy ukryte zostały za groteskową maską afrykańskiego realizmu magicznego.
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz