poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Brooklyn - Colm Tóibín

Brooklyn, Colm Tóibín, Irlandia, 2009

----------

Poprzednia wydana przez Rebis książka Tóibína zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Świetne napisane, subtelne i wnikliwe, a przy tym efektownie wydane, psychologiczne studium Henry'ego Jamesa było odkryciem tym cenniejszym, że znalezionym w magazynie taniej książki. Kiedy więc pojawiła się nowa pozycja Irlandczyka, pod względem szaty graficznej i jakości papieru utrzymująca wysoki poziom poprzedniczki, bez wachania po nią sięgnąłem. I znowu się nie zawiodłem, choć Brooklyn to literatura nieco mniejszego kalibru niż Mistrz.

O ile bohaterem poprzedniej powieści Tóibína był wybitny pisarz, odbrązowiona, ale jednak pomnikowa postać, tym razem mamy do czynienia z przeciętną irlandzką dziewczyną, jedną z wielu, jakie na poczatku lat pięćdziesiątych XX wieku wyruszały za Ocean w poszukiwaniu pracy. Dlatego to właśnie Brooklyn, nowojorska dzielnica imigrantów, została wybrana przez autora na tytuł powieści, a główna bohaterka - Eilis, nie bez kozery zapewne nosi imię nawiązujące do Ellis Island, wyspy przy Manhatanie, na której lądowali przybysze z Europy i gdzie decydowały się ich losy - dostawali zgodę na wjazd na terytorium USA lub cofani byli w długą podróż do domu.

Punktem wspólnym dla obu pozycji jest sposób narracji, beznamiętny, chłodny, koncentrujący się na precyzyjnym opisywaniu zdarzeń, za którymi samodzielnie doszukiwać trzeba się emocji i uczuć, które bezsprzecznie posiadał zarówno Henry James jak i Eilis. Oboje uwarunkowani przez otoczenie rygorystycznie się kontrolowali, autor Portretu damy akceptował, sprzeczną ze swoją naturą, wiktoriańską obyczajowość, Eilis uzależniona była od rodziny i surowego wychowania. To matka i siostra zdecydowały o jej wyjeżdzie do Ameryki i one zmuszą ją, nie poprzez nakazy lecz poczucie obowiązku, do powrotu. Mieszkając w Broklynie Eilis uczy się samodzielnego życia, z dala od matki, której co znamienne, przekazuje skąpe i powierzchowne informacje o sobie. Na nowo wchodzi w życie, pozbawiona rodzinnej kontroli dojrzewa, by dobrowolnie podjąć zobowiąznia, od których nawet po powrocie do domu nie będzie już odwrotu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz