Przypadek doktora Kukockiego, Ludmiła Ulicka, 2002
----------
Różowa okładka nie zachęca, choć wydawnictwo Philip Wilson (nazwa brzmi jakby specjalizowało się w harlekinach) postarało się o szereg rekomendacji. Książkę chwali Spiegel, Le Monde, Nouvel Observateur, New York Times... Recenzenci piszą, że autorka jest spadkobierczynią Pasternaka, Grossmana, Tołstoja, Czechowa. W samej Rosji Ulicka jest jedną z najbardziej poczytnych pisarek, każda jej książka sprzedaje się w gigantycznych nakładach. Sceptycznie podchodzę zarówno do zbyt dużej ilości pochlebnych recenzji na okładce (dobra literatura tego moim zdaniem nie potrzebuje), jak i etykietki bestsellera (hity to często rozreklamowane kity).
Książka Ulickiej kitem nie jest, a nawet porównanie do gigantów wielkiej rosyjskiej literatury nie jest zupełnie nieuzasadnione. Przypadek doktora Kukockiego to umieszczona w radzieckich realiach historia rodziny wybitnego ginekologa. Ulicka specjalizuje się ponoć w kobiecych postaciach i, choć tym razem tytułowym bohaterem uczyniła mężczyznę, najciekawsze wydają się właśnie kobiety, zwłaszcza córka Kukockiego - Tania, ale też gosposia Wasilisa czy żona Helena. W ich poplątane życiorysy Ulicka wprawnie wplotła wielkie wydarzenia historyczne (śmierć Stalina) czy patologie radzieckiej rzeczywistości (aborcje dokonywane za pomocą cebuli). Pojawia się również spory wtręt fantastyczny, który wydaje mi się niepotrzebny, choć sam w sobie nie jest najgorszy. Czyta się Kukockiego dobrze, a w miarę zbliżania się zakończenia coraz silniej odczuwalna staje się aura rosyjskiej nostalgii, którą tak lubię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz