Straszydła na co dzień, Karel Michal, 1961
----------
Lubię czeską literaturę. Jej groteskową jowialność (Hašek), jej damsko-męskie przypadki (Kundera), jej oniryczną, ciepłą magię (Hrabal, Pavel). Dlatego bez ociągania sięgnąłem po niedawno kupione Straszydła na co dzień Karela Michala. Zwłaszcza że książka została naprawdę ładnie wydana, a w Czechosłowacji lat sześćdziesiątych (ukazała się w 1961 r.) osiągnęła status kultowej (mniemam, że tak naprawdę było, bo pojęcie kultowości całkiem się zdewaluowało). Przeczytałem te Straszydła szybko i z przyjemnością (jak to zazwyczaj bywa z czeską literaturą) i zastanowiłem się nad jej fenomenem. Jakie są te Michalowe straszydła? Księgowy Mikulaszek nabywa umiejetność przemiany w niedźwiedzia, administrator Pryszczak spotyka Białą Damę, martwy kot mówi i choć wypowiada swoje sądy w drugiej osobie, są one zabójczo logiczne, kurczak-Kłobuk pracuje za brukarza Houskę, żeby przysporzyć mu pieniędzy, Poddasznik ściga złodzei, żeby uszczęśliwić przyjaciela-milicjanta, a skrzat Kokesz okazuje się nieudolnym zabójcą na życzenie. Absurdalna to menażeria. Choć okazuje się nie dość absurdalna w porównaniu z czechosłowacką, komunistyczną rzeczywistością, w której człowiek bywał mniej ludzki od straszydła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz