wtorek, 12 października 2010

Kwietniowa czarownica - Majgull Axelsson jak Bergman

Kwietniowa czarownica, Majgull Axelsson, 1997

----------

Ciekawe czy Ingmar Bergman czytał książki swojej rodaczki - Majgull Axelsson. Jeśli tak, musiały mu one przypaść do gustu, bowiem szwedzka pisarka podobnie jak wybitny reżyser jest znakomita w psychologicznej wiwisekcji okaleczonych emocjonalnie bohaterów.
Kwietniowa czarownica porusza tak wiele traumatycznych doświadczeń, że mogłaby służyć jako podręcznik dla psychologów. Zacznijmy od, mających kluczowy wpływ na całe życie bohaterek relacji na linii matka-córka. Przedstawić je można za pomocą wzoru 3+1. Trzy siostry i ta czwarta. Trzy matki i ta czwarta.

Christina, Brigitta, Margareta. Wszystkie miały niewydolne wychowawczo matki, przy czym ostatnia w ogóle swojej nie znała, została w niemowlęctwie porzucona w pralni. Trzy obce sobie dziewczynki stały się siostrami adoptowanymi przez czwartą matkę – Ellen. Jej wypadek ponownie rozdzielił dziewczynki, które pozbawione opieki, samodzielnie już musiały radzić sobie z upiorami przeszłości. Pozornie najlepiej wyszło to Christinie, została lekarzem i stworzyła rodzinę, ale z wpojoną przez biologiczną matkę niską samooceną nie poradziła sobie nigdy. Margareta osiągnęła jedynie sukces zawodowy, życia osobistego ułożyć sobie już nie potrafiła. Chroniczna samotność i nieumiejętność emocjonalnego zaangażowania się była spadkiem jaki otrzymała po nieznanej matce Brigitta, która jako jedyna nigdy nie zaakceptowała Ellen, podążyła śladem swojej rodzicielki, szukając akceptacji za pomocą używek i wybujałego życia erotycznego.

Trzy siostry (jak w bergmanowskich Szeptach i krzykach) nie potrafiły również stworzyć emocjonalnej więzi między sobą. Okazało się, że jednym łącznikiem między nimi była Ellen. Kiedy jej zabrakło pozostały wyłącznie wzajemne pretensje i niechęć.

I wreszcie ta czwarta siostra – Desirée, jedyna rodzona córka Ellen, oddana przez nią wkrótce po urodzeniu do ośrodka dla przewlekle chorych (jak w bergmanowskiej Jesiennej sonacie). Można powiedzieć oddana rutynowo, bowiem w Szwecji lat pięćdziesiątych była to standardowa procedura. Dla dzieci ułomnych nie było miejsca w społeczeństwie i Desirée musi borykać się nie tylko z fizycznym upośledzeniem, ale może przede wszystkim, z odrzuceniem, samotnością, wykluczeniem. Korzystając z magicznych właściwości (potrafi wcielać się w umysły ludzi i zwierząt, jest tytułową kwietniową czarownicą) Desirée manipuluje życiem sióstr próbując odkryć, która odebrała jej dzieciństwo.

Pomimo wątku baśniowego, powieść Axelsson jest boleśnie realistyczna. Nie ma w niej miejsca na sprzyjające okoliczności, które odmienią losy bohaterek. Rany nigdy się nie zagoją, mogą się tylko na chwilę zasklepić, ale tylko po to, by za chwilę strup przeszłości został ponownie rozdrapany. Jedynie Desirée zdolna jest do głębokiego uczucia, osobliwy romans z doktorem Hubertssonem daje jej namiastkę normalnego, szczęśliwego życia, którego nigdy nie będzie miała.

Zagmatwane życiorysy sióstr Axelsson opisuje z różnych punktów widzenia i z różnych perspektyw czasowych powoli układając puzzle ich losów. Kwietniowa czarownica trzyma w napięciu od początku do końca i nie odpuszcza czytelnikowi nawet po zakończeniu lektury. Tej książki nie da się po prostu przeczytać i odłożyć na półkę, ilość zawartego w niej cierpienia na długo zostaje w pamięci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz