Biała wstążka (Weisse Band), reżyseria: Michael Haneke, Austria, Francja, Niemcy, Włochy, 2009
----------
Bergmanowski dramat pełną gębą. Perfekcyjny (świetne czarno-białe zdjęcia), sterylny (akcji nie zakłóca nawet ścieżka dźwiękowa), o perfekcyjnym, sterylnym społeczeństwie.
Rzecz dzieje się w niemieckiej wsi tuż przed wybuchem I wojny światowej. Uregulowane funkcjonowanie lokalnej, bogobojnej wspólnoty rozstrajają tajemnicze, niemające sensownego uzasadnienia wypadki:
ktoś rozciąga stalową linkę, o którą potyka się koń, wiozący doktora,
ktoś okalecza syna barona,
ktoś podpala stodołę,
ktoś otwiera okno do pokoju, w którym leży niemowlę,
ktoś rani upośledzonego syna akuszerki.
Haneke nie wyjaśnia (choć sugeruje) kto stoi za tymi czynami, skupia sie raczej na pokazaniu moralnej hipokryzji mieszkańców, która wydaje się być pośrednią przyczyną aktów przemocy. Pastor, za błahe przewinienia karze dzieci biciem, albo/i jeszcze dotkliwiej, beznamiętną werbalną agresją - wywoływaniem poczucia winy, podkreślaniem rozczarowania, emocjonalnym chłodem i odrzuceniem. Doktor, w zaciszu czterech ścian swojego domu wykazuje się jeszcze większym okrucieństwem. O destrukcyjnej sile słowa, najlepiej świadczy jego rozmowa z akuszerką, w której medyk osiąga wyżyny w poniżaniu kochanki. Nie są to jednak postacie z gruntu złe, reżyser pokazuje też ich dobre momenty i ta nieprzewidywalność ich rekcji, moralna niekonsekwencja musi w domownikach budzić największy strach. Haneke nikogo nie ocenia, na zimno relacjonuje przebieg wydarzeń. Można traktować Białą wstążkę jak film o genezie faszyzmu, ale to historia bardziej uniwersalna, historyczno-wychowawcza, psychologiczno-społeczna.
Możliwy status arcydzieła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz